Categories


Authors

Ekstremalne rysowanie - czym to grozi?

Ekstremalne rysowanie - czym to grozi?

Warszawskie przedszkole w latach osiemdziesiątych: Wykonujemy prace na Dzień Górnika. Pewnie część osób pamięta ten klimat:) Ja pamiętam swój rysunek przedstawiający górnika w kopalni i uczucie dumy, gdy pokazywałam go „Pani”, a potem rozczarowanie, bo mój rysunek się nie spodobał.

“nie umiem malować” “z plastyki dostałem pierwszą dwóję” spotykałam wiele osób mających opory przed taką formą ekspresji. Osoby kiedyś zranione oceną, dotknięte czyimś sądem pozostają często zablokowane i na propozycję rysowania reagują sceptycznie, niechętnie.

Paradoksalnie często taka silna negacja dość szybko „puszcza”. Czasem potrzebny jest impuls, który pozwoli wyjść poza kategorie oceny: ładne, brzydkie, fachowo wykonane, dziecinne. Pamiętam zajęcia z arteterapii w szpitalu i pacjenta koło piędziesiątki, mężczyznę sympatyczego, wesołego, z zawodu elektryka, który trafił warsztaty i był bardzo stremowany i zdystansowany.Jednak był zaskoczony, gdy dowiedział się, że nie musi spełniać żadnych wymagań i ma pełną swobodę działania. Zapoznany z techniką komponowania obrazów przez odciskanie farby na papierze bardzo wciągną się w malowanie , a na kolejnych spotkaniach instruował innych pacjentów uchodząc już za specjalistę w tej technice. Świetnie było obserwować przemianę jego podejścia.

farby.jpg

A ryzyko rysowania o którym myślę tkwi gdzie indziej.

Lubię myśleć o sobie, że jestem osobą autentyczną i cenię tę u innych. Pamiętam swój rysunek wykonany przed kilku laty na warsztatach z mistrzynią monachijskiej arteterapii i psychoanalizy, kobiety, która jest moim autorytetem.

Temat obrazu: dowolne wspomnienie z dzieciństwa. Cokolwiek przyjdzie nam do głowy. Mieliśmy 30 minut i zestaw podstawowych kolorów farb akwarelowych.  Siedziałam na słonecznej werandzie jej atelier i zaczęłam odtwarzać na papierze pewne, jak mi się wydawało, równie słoneczne wspomnienie z dzieciństwa. Tyle, że to wspomnienie zaczęło na kartce przybierać formę ponurą, wręcz posępną. Próbowałam zmienić charakter mojego rysunku – bezowocnie. Rysując skonfrontowałam się z pewnym trudnym dla mnie tematem, z czymś co nadal mi towarzyszyło, a czego nie dostrzegałam, może nie potrafiłam dostrzec.

To nie było miłe, to było bolesne. Bycie autentycznym, nawet tylko z sobą samym bywa bolesne.

Jest coś takiego w rysowaniu, czego nie da się zafałszować. Wcale nie trzeba mieć koncepcji w stylu; „namaluje to, że jest mi smutno”. To po prostu wychodzi samo.

Obawa „Jak dużo pokażę?” „Co rysunek o mnie mówi” jest realna.

 I nie mówię tu o interpretacji z zewnątrz, o tym co inni dostrzegą w naszym obrazie. Chociaż i ten aspekt wchodzi w grę. Ale najważniejsze dla mnie jest o osobiste przeżycie. Rysunek daje nieocenioną możliwość refleksji.

Przed autorem leży jego praca. Stworzona przez niego, ale będąca osobnym obiektem. Ten rysunek po prostu sobie jest. Możliwość zdystansowania się „to tylko rysunek”, „może jestem na nim ja, a może ktoś inny” daje swobodę, stwarza przestrzeń, w której można dostrzec więcej.

Dla mnie jest to wartość i szansa na rozwój.

Tak sobie myślę, wracając do tematu złych wspomnień z plastyki, czemu taką negatywną ocenę pamięta się bardziej niż niepowodzenie na dajmy na to lekcji matematyki. To chyba kolejny dowód na to, że rysowanie jest czymś bardzo osobistym. Dlatego czyjaś wartościująca ocena uderza bezpośrednio w nas.

A jakie wy macie doświadczenia z ekstremalnym rysowaniem?

Karo

Jak zapuścić korzenie i rozwinąć skrzydła

Jak zapuścić korzenie i rozwinąć skrzydła

hello world