Categories


Authors

Jak zapuścić korzenie i rozwinąć skrzydła

Jak zapuścić korzenie i rozwinąć skrzydła

Słabo mi się robi, jak słyszę o opuszczaniu strefy komfortu. To hasło stało się jakąś koszmarną modą. Ludzie chcą masowo opuszczać strefę komfortu, a ja się zastanawiam, jak ją odnaleźć, lub raczej jak ją wciąż na nowo odnajdywać. Zawsze lubiłam płynąć pod prąd, ale to o czym mówię może okazać się bliskie wielu osobom.

Dla mnie strefa komfortu to taka przestrzeń (wewnętrzna i zewnętrzna) w której mogę poczuć się dobrze, być bardziej świadoma, bardziej obecna, bardziej zakorzeniona. W codziennym biegu to uczucie, może lepiej powiedzieć ten stan, gdzieś ginie. Czasem czuję się tak jakbym rozsypała się na dużo małych elementów: dużo myśli, planów, uczuć, a wszystko wiruje. Niby wszystkiego jest dużo, ale jakoś wcale nie jest miło.

Jedną z moich metod w takich sytuacjach jest rysowanie, ale może ktoś powie, że jestem malarką, mam łatwość takiego wyrażania siebie.

Pamiętam jeden z moich pierwszych samodzielnych dni pracy w szpitalu psychiatrycznym. Dyżurna pielęgniarka w pośpiech przekazała mi listę uczestników zajęć arteterapeutycznych i „ostrzegła” przed jedną z pacjentek - powiedziała mi, że ta kobieta jest psychotyczna, trudna w kontakcie, a inni pacjenci się na nią skarżą, bo jest werbalnie agresywna.

To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo po takim wstępie byłam oczywiście w panice, ale spotkanie z tą pacjentką ułożyło się zupełnie inaczej niż się obawiałam. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłam byłam już można powiedzieć uprzedzona, a pacjentka robiła wrażenie bardzo niespokojnej, zdezorientowanej.

Wiedziona impulsem spytałam, czy lubi zwierzęta i zaproponowałam jej książkę z ilustracjami, które mogła wykorzystać jako inspirację. Całą godzinę pacjentka spędziła na starannym odwzorowaniu rysunku ptaka. Była skoncentrowana na swoim zadaniu, wręcz nim pochłonięta. Dopiero na koniec, gdy omawialiśmy prace, powiedziała coś krytycznego o swoim rysunku, dystansując się od niego. Można powiedzieć, że na tę pacjentkę rysowanie wpłynęło uspokajająco i sądzę, że źródłem tego spokoju było zakotwiczenie się w sobie. W jej rysunku było wiele wrażliwości, nawet czułości. Ta pacjentka wydawała się przez chwilę być bliżej siebie samej. Nie mówię, że to jakiś magiczny trik, który wszystko zmienił, ale dla mnie to taki mały promyk nadziei.

IMG_7303.JPG

To jest trochę moja spekulacja, efekt obserwacji, także własnego doświadczenia z rysowaniem. Jestem przekonana, że sztuka jest formą pogłębionego dialogu ze sobą.

Trochę wbrew temu co napisałam na początku: może warto opuszczać swoją strefę komfortu, ale pod warunkiem, że mamy gdzie potem wrócić. Tak naprawdę każdy zwykły dzień jest pełen wyzwań, małych i dużych przeciwności: czasem nawet podróż tramwajem z niezbyt zadowolonym maluchem jest już wyprawą poza strefę komfortu.

Karo

"Zycie jest gdzie indziej" – czy tworząc uciekamy od rzeczywistości?

"Zycie jest gdzie indziej" – czy tworząc uciekamy od rzeczywistości?

Ekstremalne rysowanie - czym to grozi?

Ekstremalne rysowanie - czym to grozi?